Olsztyńska gimnastyczka, trenerka, działaczka. Krystyna Żołnierowicz razem z mężem Zbigniewem tworzyli najlepszy duet trenerski w Polsce i jeden z najlepszych w Europie. – To były piękne czasy – wspomina.
Przygodę z gimnastyką rozpoczęła w 1956 roku. – Nasza wuefistka założyła kółko gimnastyki artystycznej. Poszłyśmy do sali w centrum Olsztyna, niedaleko dzisiejszego Urzędu Wojewódzkiego, gdzie trenowali chłopcy z Mieczysławem Piekutem (1929-2012, prekursor olsztyńskiej gimnastyki, współtwórca Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Olsztynie, trener kadry olimpijskiej – red.). Z całej naszej grupy pan Mieczysław wybrał kilka najbardziej uzdolnionych dziewcząt i jakoś tak poszło – wspomina Krystyna Żołnierowicz.
Przez dziurkę od klucza
Sama również zdobywała mistrzostwo Polski, a to, co wydarzyło się później, sprawiło, że Olsztyn przez długie lata był potęgą w damskiej gimnastyce sportowej. Ale od początku…
* Dalsza część artykułu znajduje się pod zdjęciem.
Przyszłego męża pierwszy raz zobaczyła przez dziurkę od klucza. – Przed nami zajęcia mieli chłopcy. Podglądałyśmy ich treningi. Miałam wtedy 14 lat i dla mnie to była poezja! Niedługo potem przenieśliśmy się na szkolną salę gimnastyczną przy ul. Mickiewicza i tam się poznaliśmy ze Zbyszkiem. To był 1958 rok.
Zbyszek Żołnierowicz był wtedy uczniem olsztyńskiego I LO, Krysia Chochłow uczennicą II LO. Trenowali na jednej sali, ale nie od razu stali się parą. – Pewnego razu w I LO odbywała się zabawa szkolna. Pan Piekut uczył tam wuefu. Przyprowadził na salę całą grupę dziewcząt i powiedział do chłopców: „Macie je zaprosić na zabawę i odprowadzić do domu”. Przetańczyliśmy ze Zbyszkiem całą tę zabawę – opowiada z błyskiem w oku Krystyna Żołnierowicz.
Oboje studiowali w Wyższej Szkole Rolniczej w olsztyńskim Kortowie. Przez całe studia trenowali i dorabiali do studenckiej kieszeni, prowadząc w AZS-ie zajęcia z gimnastyki. Pani Krystyna szybko musiała jednak przerwać treningi, bo w 1964 roku przyszła na świat ich jedyna córka Małgosia. Jak się później okazało, poszła w ślady swoich rodziców.
* Dalsza część artykułu znajduje się pod zdjęciem.
Małgorzata Plichta, córka Krystyny i Zbigniewa Żołnierowiczów, była wybitną olsztyńską gimnastyczką, wielokrotną mistrzynią Polski i zawodniczką kadry narodowej. W 1977 roku została mistrzynią Polski klasy II, później awansowała do ścisłej czołówki klasy mistrzowskiej, tzw. seniorki. Od 1991 roku była trenerką w olsztyńskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego. Wraz z rodzicami wychowała wiele wspaniałych gimnastyczek, które w sumie wywalczyły 167 medali. Małgorzata Plichta zmarła 28 kwietnia 2010 roku. Przedwcześnie… Jej córka Paula Plichta poszła w ślady mamy i dziadków. Jest jedną z najlepszych gimnastyczek naszego kraju.
Stworzyli potęgę olsztyńskiej gimnastyki
Krystyna Żołnierowicz wyczynowo uprawiała gimnastykę do 1969 roku. Jako zawodniczka MKS-u Start, a później AZS-u Olsztyn, była członkinią kadry narodowej, medalistką mistrzostw Polski, odnosiła też sukcesy w zawodach międzynarodowych. W międzyczasie uczyła fizyki i chemii w II LO. Po zakończeniu kariery ze sportu jednak nie zrezygnowała.
* Dalsza część artykułu znajduje się pod zdjęciem.
Pod koniec lat 60. XX wieku wspólnie z mężem Zbigniewem zbudowali od podstaw sekcję gimnastyki sportowej w Olsztyńskim Klubie Sportowym Stomil. Przez ponad 20 lat była najlepszą sekcją w Polsce. To dzięki państwu Żołnierowiczom w olsztyńskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego powstała także sekcja w gimnastyce sportowej kobiet. Ba, to dzięki nim w ogóle ta szkoła powstała. Co jednak najważniejsze, Krystyna i Zbigniew Żołnierowiczowie byli współtwórcami potęgi olsztyńskiej gimnastyki. Zawodniczki, które przez pół wieku trenowały pod ich okiem, zdobyły, według oficjalnych źródeł, aż 2326 medali!
– Mówią, że w Polsce nie pobił tego rekordu. Oczywiście nie byłoby to możliwe bez udziału naszych instruktorów, trenerów i oczywiście naszych wychowanek – podkreśla Krystyna Żołnierowicz.
Pani Krystyna do dzisiaj ma swoim domu całą dokumentację, wyniki, zdjęcia i wycinki z gazet. Podopieczne najsłynniejszej w kraju pary trenerskiej w gimnastyce sportowej startowały w zawodach najwyższej rangi. Zdobywały medale i kwalifikacje do finałów w wieloboju, startowały w mistrzostwach Europy, świata, Nadziejach Olimpijskich.
Przez lata gimnastyczki z Olsztyna nie opuszczały najwyższego stopnia podium. W latach 1969-1976 zawodniczki OKS Stomil zdobyły wiele tytułów indywidualnych i drużynowych mistrzostw Polski, były również powoływane kadry narodowej juniorek i seniorek.
Według danych, które przekazał nam Leszek Dublaszewski, ceniony działacz olsztyńskiego sportu i prezes Fundacji Olsztyński Laur Sportowy, w latach 1977-2011 zawodniczki OKS-u Stomil, a następnie Szkoły Mistrzostwa Sportowego, zdobyły we wszystkich kategoriach wiekowych 1576 medali mistrzostw Polski. W samej klasie mistrzowskiej było to 200 medali, w tym 46 złotych. W 1980 roku Wiesława Żelaskowska, podopieczna Żołnierowiczów, wystartowała w Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie.
Współtworzyli Szkołę Mistrzostwa Sportowego
Pod koniec lat 70. Żołnierowiczowie byli współtwórcami, m.in. z Mieczysławem Piekutem, Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Olsztynie. W 1977 roku powołało ją Ministerstwo Oświaty i Wychowania w porozumieniu z przewodniczącym Komitetu Sportu, Kultury Fizycznej i Turystyki. Najpierw wchodziła w skład Szkoły Podstawowej nr 3. Jako samodzielna placówka oświatowo-sportowa istnieje natomiast od 1979 roku. W SMS-ie nie mogło oczywiście zabraknąć sekcji gimnastyki. I było to wiodąca dyscyplina.
– Przez pewien czas była to jedyna w kraju szkoła w gimnastyce sportowej. Klasy były malutkie – w ósmej była jedna dziewczyna. W siódmej klasie były cztery, m.in. nasza Gosia i Wiesia Żelaskowska. Im niższe klasy, tym dziewczynek było więcej – opowiada mi pani Krystyna.
I wspomina zimę stulecia 1979 roku, kiedy śnieg przykrył cały Olsztyn. Żołnierowiczowie nie mieli wtedy jeszcze samochodu.
* Dalsza część artykułu znajduje się pod zdjęciem.
– Szliśmy 40 minut po kolana w śniegu, myśleliśmy, że któraś z dziewcząt przyjdzie na zajęcia. Nikogo nie było, ale zrobiliśmy ze Zbyszkiem kawę, żeby się trochę ogrzać. O 8:05 wbiega zawodniczka Asia z Ostrzeszewa. Bałwanek. Zapłakana. Całą drogę od OZOS-u do sal przy Gietkowskiej biegła. Biegła. I płakała, że się spóźniła. Zrobiliśmy jej herbatę, ogrzała się i zapytała, czy zrobimy trening. Dziewczynka z pierwszej klasy. Przez trzy tygodnie mieszkała u nas, żeby nie jeździć po tych śniegach. Mieliśmy różne przygody!
Dla potrzeb szkoły wyremontowano i zaadaptowano budynek przy ulicy Kościuszki 72, gdzie mieściły się sale lekcyjne i internat dla gimnastyczek ze Szczecina, Gdańska i Katowic. Roboty było mnóstwo. Razem z pierwszym dyrektorem Włodzimierzem Marciniakiem nosili meble, przygotowywali sale, we własnych mieszkaniach prali firanki. W styczniu 1982 roku szkołę przeniesiono do obiektów sportowych przy ulicy Gietkowskiej.
Złoty okres
Medale dla olsztyńskiej gimnastyki nie pojawiły się jednak wraz z powstaniem szkoły. Pojawiły się znacznie wcześniej. Pierwszy złoty medal podopieczne Krystyny Żołnierowicz zdobyły 1971 roku. Wtedy nie było nawet sali przy Gietkowskiej – powstała dopiero rok później, czyli w 1972 roku.
– Przed budową sali do zawodów przygotowywaliśmy się na korytarzach. Ale to były dobre czasy, bo na treningach akompaniował nam akordeonista! – wspomina pani Krystyna. – Najlepsze były lata 80. W pewnym momencie Olsztyn miał w sumie jedenastu trenerów od gimnastyki. To były piękne czasy. Finansował nas OKS Stomil, który był wtedy klubem wielosekcyjnym, ale także kuratorium, a nasze zawodniczki, które były w kadrze, otrzymywały stypendia z ówczesnego ministerstwa sportu. Były pieniądze na sprzęt, wyżywienie i wyjazdy.
I dodaje: – Szkoda, że teraz jest inaczej. W tamtych czasach w Polsce było mnóstwo klubów z gimnastyką sportową. I w każdym klubie były jedna, dwie perełki, które warto było objąć szkoleniem centralnym. Najlepszy dowód: w każdych zawodach w klasie mistrzowskiej startowało 50 zawodniczek. Dzisiaj startuje… może 10 albo i mniej. Przez kilkanaście lat w ogóle nie rozgrywano zawodów drużynowych w klasie mistrzowskiej, bo nie było z czego złożyć drużyny.
* Dalsza część artykułu znajduje się pod zdjęciem.
Człowiek orkiestra
Krystyna Żołnierowicz była także międzynarodową sędziną w gimnastyce. W latach 1988-1992 pełniła funkcję przewodniczącej Komisji Metodyczno-Szkoleniowej Polskiego Związku Gimnastycznego. W 1993 roku została wiceprezesem Polskiego Związku Gimnastycznego do spraw gimnastyki sportowej kobiet.
Przez wiele lat była ponadto trenerką szkolenia centralnego i reprezentacji Polski. Wspomagała zdobywanie kwalifikacji zawodniczkom młodego pokolenia z klubów sportowych z całego kraju. Prowadziła też wykłady i zajęcia praktyczne dla trenerów, sędzin i zawodniczek kadry narodowej organizowanych przez Polski Związek Gimnastyczny.
W 2001 roku z córką Małgorzatą Plichtą wydała książkę „Gimnastyka sportowa dziewcząt”. Za sukcesy i wkład w rozwój olsztyńskiej i polskiej gimnastyki sportowej kobiet pani Krystyna była wyróżniana i nagradzana. Otrzymała m.in. tytuły Najlepszego trenera-wychowawcy młodzieży w 1971 roku, Olsztynianin Roku 1978 i Trener Roku 1991. Została ponadto odznaczona m.in. złotą odznaką Polskiego Związku Gimnastycznego i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Krystyna Żołnierowicz przeszła na emeryturę w 2012 roku. Jej ukochany mąż Zbigniew zmarł 7 marca 2020 roku po długiej chorobie. Miał 79 lat.
* Dalsza część artykułu znajduje się pod zdjęciem.
19 listopada 2021 świętowała 80. urodziny. – Otrzymałam bardzo dużo życzeń, kwiatów i kartek. Zaprosił mnie pan prezydent i pan marszałek. To było naprawdę bardzo miłe – wspomina.
Dwieście lat, pani Krystyno!
Od autora:
Dzięki za wszystko, Drodzy Czytelnicy! Miałem to szczęście współtworzyć portal, zanim jeszcze na dobre zaczął istnieć i przez blisko dwa lata być jego redaktorem naczelnym. To był niezwykle intensywny, ale też bardzo fajny czas, również dzięki Wam, Waszym komentarzom i uwagom. Dziękuję za wielokrotnie spieranie się na argumenty w komentarzach pod postami na stronie i Facebooku, a przede wszystkim dziękuję za zaufanie, jakim nas obdarzyliście. Blisko 13 tysięcy polubień profilu i ponad 13 tysięcy obserwujących użytkowników w niecałe dwa lata i przy tak dużej liczbie mediów w jednym tylko Olsztynie to dowód, że ta robota ma sens. Jeśli chodzi o mnie, przyszedł czas na nowe wyzwania, więc do zobaczenia gdzieś na mieście I nigdy nie zapomnijcie: Olsztyn i jego mieszkańcy zasługują na szacunek i dobre życie!