14 C
Olsztyn
piątek, 20 września, 2024

Przemysław Koch: Moje zdjęcie znalazłem w serialu Netflix [WYWIAD]

Musisz przeczytać

Redakcja
Redakcja
Kilka słów w redakcji

Przemysław Koch to fotograf z Kętrzyna. Kilkanaście nowych jego prac znalazło się ostatnio na wiatach przystankowych przy okazji projektu Kętrzyńskiej Sceny Inicjatyw Artystycznych, realizowanego przez Kętrzyńskie Centrum Kultury.

Cała kultura wciąż trwa w zawieszeniu i nikt nie potrafi dzisiaj powiedzieć, kiedy i jak się to zmieni. Dlatego, wychodząc naprzeciw tym niedogodnościom, Kętrzyńskie Centrum Kultury zaprasza na miejski spacer ze sztuką w tle.

Przemysław Koch w przestrzeni miejskiej Kętrzyna

Na kilkunastu kętrzyńskich wiatach autobusowych mieszkańcy mogą przyjrzeć się twórczości Przemysława Kocha. Jego pasją jest fotografia, którą ukierunkował na tzw. zdjęcia stockowe. Są to typowe fotografie wykorzystywane głównie w kampaniach reklamowych. Wszystko zaczęło się od… przypadku.

– Kiedyś postanowiłem, że nauczę się obsługi programu photoshop. Tak po prostu, nie wiem skąd to się wzięło. Jeśli photoshop, to wiadomo – fotomanipulacje. Do tego potrzeba dużo różnych zdjęć. Szukając ich w internecie, trafiłem na fotografię stockową. A ponieważ i tam ciężko mi było znaleźć dobre zdjęcie do wykorzystania, postanowiłem, że sam zacznę to robić. Kupiłem aparat, zacząłem się uczyć i tak poszło – wspomina Przemysław Koch.

Prace fotografa można często spotkać na przeróżnych bilbordach czy portalach informacyjnych i biznesowych np. Wirtualnej Polski, Onetu, Forbesa, Allegro czy Ebay. Do tego dochodzą okładki książek, artykuły w różnych magazynach, reklamy firm Play, MTV, T-Mobile, 7up, Air Asia czy gazetki reklamowe różnych marketów.

Przemysław Koch: “Moje zdjęcie znalazłem w serialu Netflix”

– Klienci, kupując moje zdjęcia, nie informują mnie, gdzie je wykorzystają. A mając bazę kilku tysięcy fotografii, ciężko jest je wszystkie śledzić. Jeśli coś trafi do publikacji, dowiaduję się o tym przypadkiem. Widziałem nawet ostatnio moje zdjęcie w serialu Netflix! – mówi fotograf.

Oprócz tego kętrzynianin trafił do reprezentacji Polski w prestiżowym konkursie World Photographic Cup 2020. Dziewięcioosobowa drużyna awansowała do czołowej dziesiątki. Przemysław Koch również w tym roku otrzymał zaproszenie jako 1 z 25 honorowych uczestników znanego na całym świecie konkursu fotograficznego Trierenberg Super Circuit.

Wystawę plenerową w Kętrzynie można oglądać do połowy maja. Kętrzyńskie Centrum Kultury zaprasza także wszystkich innych twórców i artystów do współpracy. Wystarczy zgłosić się do projektu Kętrzyńskiej Sceny Inicjatyw Artystycznych. Szczegóły na stronie internetowej www.kck.ketrzyn.pl.

WYWIAD z Przemysławem Kochem
  • przemysław koch
  • przemysław koch
  • przemysław koch
  • przemysław koch

Swoją fotografią zmienia rzeczywistość i robi to z dobrym smakiem. Kętrzynianin Przemysław Koch odnotowuje kolejne prestiżowe nagrody i cenne publikacje. Najnowsza zdobycz to główna nagroda “FujiFilm Grand Prix Trophy 2021” w konkursie Trierenberg Super Circuit.

Wielu ludzi zastanawia się, jak można określić zakres twojej pracy. Grafik czy po prostu fotograf?

– Fotograf, zdecydowanie. 80-90 proc. mojej pracy to jednak praca poza komputerem, w tym przygotowanie, pomysły, stylizacja, oświetlenie czy dobór modeli. Oczywiście lubię dodać później coś w postprodukcji, jednak ostatecznie staram się zachować klimat fotograficzny.

Od czego i kiedy to wszystko się zaczęło? Co sprawiło, że zainteresowałeś się zarabianiem na stockach?

– Od przypadku. Kiedyś postanowiłem, że nauczę się obsługi programu photoshop. Tak po prostu, nie wiem skąd to się wzięło. Jeśli photoshop, to wiadomo – fotomanipulacje. Do tego potrzeba dużo różnych zdjęć. Szukając ich w internecie, trafiłem na fotografię stockową. A ponieważ i tam ciężko mi było znaleźć dobre zdjęcie do wykorzystania, postanowiłem, że sam zacznę to robić. Kupiłem aparat, zacząłem się uczyć i tak poszło.

Gdzie szukać inspiracji do takich zdjęć?

– Priorytetem i głównym źródłem utrzymania z mojej fotografii jest fotografia stockowa. Logiczne więc, że czuwam i śledzę to, co aktualnie dzieje się w branży, co jest w modzie, co się sprzedaje. Wiadomości ze świata czy reklamy tv też pomagają. Poza tym filmy. Hollywoodzkie produkcje można podpatrywać non stop. Światło, kadry i kolory są tam zastosowane obłędne. Zresztą, niektóre nasze rodzime reklamy też są pod tym względem świetnie zrobione. Rzadziej, ale również, inspiruję się malarstwem.

Powiedz, gdzie aktualnie można zobaczyć twoje zdjęcia?

– Oj, trochę tego jest. Klienci, kupując moje zdjęcia, nie informują mnie, gdzie je wykorzystają. A mając bazę kilku tysięcy fotografii ciężko jest je wszystkie śledzić. Jeśli coś trafi do publikacji, dowiaduję się o tym przypadkiem. Bardzo często znajduję swoje zdjęcia w internecie, na przeróżnych portalach informacyjnych czy biznesowych. Billboardy na ulicach czy autobusy w Warszawie oklejone moim zdjęciem też się zdarzają. Do tego okładki książek, artykuły w różnych magazynach, reklamy. Jest tego całkiem dużo. Widziałem nawet ostatnio moje zdjęcie w serialu Netflix.

Przy tak wielu znaczących publikacjach, który sukces uważasz póki co za najcenniejszy?

– Nie mam jeszcze takiego, ciągle czekam. Każde moje zdjęcie znalezione “w świecie” cieszy, jest to mój mały sukces. Poza tym raczej nie biorę udziału w konkursach czy wystawach. Nie zdobywam nagród. Inaczej, jeśli dostanę zaproszenie! W ubiegłym roku zostałem zaproszony do reprezentacji Polski na prestiżowy konkurs World Photographic Cup 2020. Czyli takie drużynowe fotograficzne mistrzostwa świata. Wśród drużyn z całego globu awansowaliśmy do czołowej dziesiątki, co jak na debiutantów nie było złym wynikiem. Dla owej “dziesiątki” miała się odbyć gala finałowa w Theater Salone Margherita w Rzymie, coś na kształt fotograficznych Oscarów. Jednak pandemia pokrzyżowała te plany i wszystko zostało przeniesione do sieci.

W tym roku zostałem również zaproszony jako 1 z 25 honorowych uczestników do Trierenberg Super Circuit, to również prestiżowy konkurs foto. Gdy pierwszy raz rozmawialiśmy, konkurs był na etapie głosowania. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że wygrałem główną nagrodę “FujiFilm Grand Prix Trophy 2021”.

Czy łatwo przebić się na zagraniczny rynek?

– Nie. Na świecie jest tylu genialnych fotografów, że czasem człowiek, oglądając ich prace, łapie się za głowę i zastanawia się: “Co ja tu robię? Powinienem oddać cały swój sprzęt i zrezygnować”. Jeśli chodzi o fotografię stockową, to mogę podać przykład, że kiedy zaczynałem, w bankach zdjęć było około 17 milionów prac. W tym momencie jest już ich ponad 360 milionów i każda kolejna jest lepsza od poprzednich. Nie jest łatwo przebić się wśród tylu prac, tylu dobrych fotografów. Teraz to naprawdę ciężki rynek, a ja mam to szczęście, że wciąż tam funkcjonuję. W fotografii artystycznej natomiast jest jeszcze trudniej. Praktycznie codziennie pojawia się jakiś nowy genialny fotograf.

Wróćmy do lokalnego podwórka. Twoja praca, a raczej twórczość, w dużej mierze polega na współpracy z innymi ludźmi. Przecież to oni są znaczną częścią tego, co przygotowujesz. Czy do poszczególnych projektów muszą to być konkretne osoby? Czy jest to raczej na zasadzie spontanu przyjacielskiego?

– Różnie. Czasem mam gotowy pomysł w głowie i uparcie szukam idealnej osoby do wcielenia się w daną rolę na zdjęciu. Niekiedy trwa to nawet kilka miesięcy. Z drugiej strony robię też zdjęcia pod daną osobę. Mam dużo charakterystycznych znajomych czy członków rodziny i wtedy zdjęcia wychodzą spontanicznie lub planuję je pod daną osobę.

Trwa pandemia. Czy ona jakoś szczególnie wpływa na tworzenie?

– Raczej nie. Mam w domu studio, w nim pracuję i wcześniej też tak robiłem. Kontakty z ludźmi to może ze 20 proc. mojej pracy. Internet załatwia resztę. W moim przypadku wiele przez pandemię się nie zmieniło.

Kętrzyńskie Centrum Kultury zaproponowało ci indywidualną wystawę w formie plenerowej. Jak to odbierasz? Czy to pierwsza okazja do zaprezentowania swoich prac?

– Tak, pierwszy raz. Odbieram to bardzo przyjemnie. Kętrzyn to moje miasto, mieszkam tu całe życie. Miło będzie pokazać kilka moich zdjęć znajomym i nieznajomym z okolicy.

– A czy sama forma takiej wystawy plenerowej, by sztuka wyszła do przestrzeni miejskiej, to dobry pomysł?

– Bardzo mi się podoba. Jest to możliwość dotarcia do większej liczby odbiorców niż organizując wystawę w zamkniętym pomieszczeniu. Mało kto z mieszkańców pofatyguje się specjalnie na wystawę. Tutaj “trafi” go ona w oko mimowolnie.

Rozmawiała Justyna Drozd

Więcej artykułów

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Ostatnie artykuły