W niedzielę Michał Wypij został wiceprezesem Porozumienia, partii Jarosława Gowina. – Odbieram tę nominację jako pewne wotum zaufania w stosunku do działań, które podjęliśmy przed rokiem – mówi polityk.
Podczas niedzielnego kongresu Porozumienia prezesem na kolejną kadencję został Jarosław Gowin. Wiceprezesami partii zostali natomiast Magdalena Sroka, Stanisław Derehajło, Marcin Ociepa i Michał Wypij, poseł z Olsztyna.
– Swoją nominację na wiceprzewodniczącego Porozumienia odbieram m.in. jako wotum zaufania w stosunku do pewnych działań, które podjęliśmy chociażby przed rokiem, kiedy zdecydowanie zablokowaliśmy wybory kopertowe, które byłyby wyborami nielegalnymi – stwierdza w rozmowie z nami Michał Wypij, wiceprezes Porozumienia.
I dodaje: – W trudnym momencie zachowaliśmy zimną krew i stanęliśmy na wysokości zadania, ryzykując prywatną przyszłość w polityce. Dzisiaj wiemy, że mieliśmy rację. Raport Najwyższej Izby Kontroli nie zostawia wątpliwości i pokazuje, że to nasi partnerzy z PiS-u się mylili. To mogło się skończyć tragedią dla Polski.
Michał Wypij wiceprezesem Porozumienia
A co ten wybór oznacza dla Warmii i Mazur? Michał Wypij, nowy wiceprezes Porozumienia, odpowiedział na kilka naszych pytań.
– Zapewnia pan, że głos Warmii i Mazur będzie teraz jeszcze bardziej słyszalny w Warszawie. W jaki sposób chce pan zrealizować ten plan?
– Problemem Warmii i Mazur jest to, że od wielu lat nie mamy znaczących przedstawicieli, jeśli chodzi o kluczowe funkcje czy wpływ na krajową politykę. Wśród polityków Warmii i Mazur nie mamy ministrów czy ludzi, którzy mają wpływ na decyzje władzy centralnej. Dlatego każde wzmocnienie na szczeblu wykonawczym w partii tworzącej koalicję może być realnym wzmocnieniem głosu regionu. Oczywiście pod warunkiem, że dany parlamentarzysta jest tym zainteresowany. I to jedna z głównych uwag, którą jeszcze przed kampanią parlamentarną słyszałem od mieszkańców Warmii i Mazur.
Mieszkańcy oczekują, aby nasi politycy byli w końcu ważni, żeby było poczucie, że ktoś dba o nasze sprawy w Warszawie. A my, jeśli występuje problem, potrafimy wystąpić w interesie olsztyńskiego uniwersytetu, kultury, sportu, przedsiębiorców czy mieszkańców. Starałem się to robić do tej pory i otrzymuję informację zwrotną, że wykonuję swoje zadanie całkiem nieźle jak na szeregowego posła. Mam nadzieję, że teraz, jako jeden z zastępców premiera Gowina w partii koalicyjnej tworzącej rząd, ten głos będzie jeszcze bardziej słyszalny.
Nie zamierzam odstawiać nogi, jeśli chodzi o sprawy regionu – zapowiada Michał Wypij, wiceprezes Porozumienia.
– To cieszy. A jakie konkretnie ma pan plany?
– Wcześniej zabiegałem bardzo mocno o rozbudowę naszego uniwersytetu i uniwersyteckiego szpitala klinicznego. Uważam, że są to instytucje, które nadal powinny cieszyć się zainteresowaniem władz centralnych.
Jesteśmy również w bardzo ważnym momencie, ponieważ dyskutujemy w sprawie wykorzystania funduszu odbudowy. Głos Warmii i Mazur będzie bardzo ważny, wręcz kluczowy. Nikt o nasze sprawy nie będzie zabiegał, jeśli sami tego nie zrobimy. A do tej pory ten głos nie był zbyt słyszalny. Wiele pieniędzy czy decyzji, które instytucjonalnie wzmacniają województwa, trafia do stolicy kraju, Gdańska, Poznania, Krakowa czy Wrocławia. Brakuje na tej mapie Olsztyna i moją ambicją jest sprawić, żeby stolica naszego regionu stała się jednym z najbardziej znaczących ośrodków politycznych w Polsce.
Przeczytaj również: Porozumienie reformuje rynek pracy. Warmia i Mazury przestaną kojarzyć się z bezrobociem?
– A 200 mln zł dla Warmii i Mazur?
– Ta sprawa wisi nad naszym województwem, dlatego jeszcze bardziej będę zabiegał o te pieniądze. Nie widzę najmniejszego powodu, dla którego rząd miałby nie wesprzeć najbiedniejszego regionu w Polsce, który w dodatku był najdłużej dotknięty lockdownem. Nie rozumiem tego, ale zapewniam, że jeszcze ostrzej będę zabiegał o te pieniądze i nie odpuszczę tej sprawy.
– PiS stracił ostatnio większość parlamentarną w Sejmie. Czy rozważa pan taki sam krok? Pytam dlatego, że chociażby w niedawnym wywiadzie dla “Rzeczpospolitej” stwierdził pan, że PiS chce wszystko sprywatyzować i wierzy w aparat, a nie we wspólnotę.
– Myślę, że byłby to zbyt radykalny krok. Udowodniliśmy, że potrzeba odważnych decyzji, żeby zablokować złe rzeczy dla Polski. Centralizacja wszelkich instytucji życia politycznego, społecznego, przerost biurokracji ponad kreatywność Polaków – takie podejście zabije w nas to, co jest najważniejsze i co stoi za sukcesem Polski po 30 latach transformacji. Mam tu na myśli właśnie kreatywność, pomysłowość czy pracowitość Polaków.
Pozwoli odbudować kraj po pandemii koronawirusa, a przerost biurokracji to wszystko zniszczy.
– Nie uważa pan zatem, że PiS próbuje zatrzymać to, co chce pan zmienić?
– Oprócz tego, co PiS zapowiedział w Polskim Ładzie, ważne będą konkretne projekty ustaw. Będąc w koalicji rządowej, mamy wpływ na ich kształt. Jeśli bylibyśmy poza koalicją, to jedyne, co moglibyśmy zrobić, to zamienić się w koło naukowe. I na tym skończyłoby się znaczenie głosu w polityce. O wiele więcej możemy zrobić jako człon tworzący koalicję rządową.