Stomil Olsztyn w końcu zdobył komplet punktów na wyjeździe i to nie z byle kim. Olsztynianie pokonali w Pruszkowie zespół Znicza 2:0, który dotychczas wszystkie domowe mecze wygrywał i po 11 kolejkach był wiceliderem.
Trener Szymon Grabowski nie mógł skorzystać w tym meczu z Filipa Wójcika, który narzeka na uraz przywodziciela i na prawym wahadle wybiegł od początku spotkania Michał Karlikowski.
Stomil nie wszedł dobrze w ten mecz i w pierwszym kwadransie to gospodarze mocno dominowali, raz po raz sunęły ataki na bramkę Jakuba Mądrzyka, czy to konstruowane od obrony czy po sporej ilości strat w środku pola. Olsztyńska obrona funkcjonowała na tyle dobrze, że zawodnicy Znicza a przede wszystkim Maciej Firlej, nie potrafili dojść do sytuacji strzeleckich. Olsztynianie nie byli by jednak sobą, gdyby sami nie sprokurowali dogodnej sytuacji rywalom. W 13. minucie olsztyńska defensywa podjęła złe wybory podczas wybijania piłki z własnego pola karnego, która niespodziewanie trafiła do Shumy Nagamatsu. Zawodnik gospodarzy znalazł się sam na sam z Mądrzykiem, jednak z dwunastego metra chybił i nie trafił w światło bramki. Ta sytuacja jakby przebudziła Stomil, który zaczął coraz śmielej atakować i, jak zapowiadał trener Grabowski, narzucać swój styl gry rywalowi.
W 19. minucie świetnie z rzutu wolnego strzelał Shun Shibata, ale na posterunku był bramkarz Znicza Piotr Misztal. Bardzo aktywny na lewej stronie był Mateusz Maćkowiak, nieźle wyglądała też współpraca w środku pola pomiędzy Shibatą, Maciejem Spychałą i Werickiem Caetano. Stomil miał mnóstwo stałych fragmentów gry.
W 36. minucie, po rzucie wolnym z bocznej strefy boiska piłka po wybiciu przez obronę Znicza trafiła do Karola Żwira, który huknął jak z armaty i Misztal miał spore problemy z wybiciem piłki na róg. Do rzutu rożnego podszedł Shibata i w 38. minucie idealnie dośrodkował w pole karne. Tam nabiegał Bartosz Florek, który wyskoczył najwyżej w powietrze i strzałem głową umieścił piłkę w siatce, strzelając pierwszego gola dla olsztynian i swojego pierwszego w seniorskim Stomilu. Podopieczni trenera Grabowskiego rzucili się do podwyższenia wyniku, ale nic nie wynikło z akcji ofensywnych i do przerwy wynik nie uległ zmianie.
Początek drugiej połowy to ponowne ataki gospodarzy, którzy dążyli do zmiany niekorzystnego wyniku. Napór Znicza zelżał około 60. minuty, bez straty dla Stomilu i Żwir w polu karnym strzelał, ale zbyt słabo, żeby piłka znalazła drogę do bramki. Za chwilę w miejsce Florka na boisku pojawił się Piotr Kurbiel, co okazało się strzałem w “10”.
Olsztynianie cały czas napierali, gdy nie szło rozegranie od obrońców, starali się grać długie piłki na bardzo aktywnego Caetano. Po jednym z takich zagrań w 66. minucie piłka trafiła na skrzydło do Kurbiela, ten popędził w stronę linii końcowej boiska, wygrywając pojedynek z obrońcą i bardzo mocno, płasko zagrał w pole karne Znicza. Tam do piłki dopadł Żwir i kapitan olsztyńskiej jedenastki nie dał szans Misztalowi, podwyższając wynik na 2:0 dla przyjezdnych.
Gospodarze próbowali odwrócić wynik, jednak dobrze w bramce spisywał się Mądrzyk, a i defensywa starała się kasować groźne akcje pruszkowian, którzy bili jak głowa w mur. Sędzia doliczył do spotkania 5 minut, Znicz szukał jeszcze swoich szans, Kacper Flisiuk wpakował nawet piłkę do siatki, ale zrobił to po zagraniu Kamila Niewiadomskiego, byłego zawodnika Stomilu, już zza końcowej linii boiska. Stomil mądrze starał się przenieść ciężar gry na połowę przeciwnika i nie dał wbić sobie gola. Pierwszy wyjazdowy komplet punktów stał się faktem.
Szymon Grabowski, trener Stomilu:
– Pierwszy raz dorównaliśmy poziomem do naszych kibiców, bo dotychczas nas wyprzedzali, jeśli chodzi o organizację rozgrywek. Przygotowując się na spotkanie ze Zniczem, uczulaliśmy zawodników, jak groźny jest ten zespół w fazach przejściowych i szczególnie jeśli chodzi o przód. Bardzo dobrzy napastnicy z Firlejem na czele. Ta drużyna wygląda bardzo dobrze, jeśli chodzi o chęć, werwę i zaangażowanie, z czym mieliśmy na samym początku problem. Jeśli chodzi o początek (meczu – red.), mam pretensje, a poza tym nasza organizacja całościowa i do przodu, i do tyłu była na tyle dobra, że dzisiaj Znicz nie mógł sobie z nią poradzić. Idziemy cały czas w dobrym kierunku, będziemy mieli bardzo dobry materiał do analizy, co się tutaj wydarzyło.
Mariusz Misiura, trener Znicza:
– W tym tygodniu od początku mikrocyklu zaznaczyliśmy jak ważne będzie strzelenie pierwszej bramki w tym meczu. Drużyna Stomilu jest niesamowicie dobrze zorganizowana w obronie niskiej, średniej i moment, w którym nie strzelamy sytuacji Shumy (Nagamatsu – red.) niesamowicie nas dzisiaj kosztuje, bo później, po bramce straconej ze stałego fragmentu gry, bardzo mądrze i bardzo konsekwentnie zespół Stomilu wybijał nas z rytmu różnymi sposobami i koniec końców zagrał i wygrał zasłużenie. Mam tylko prośbę do trenera (Grabowskiego – red.), bo bardzo szanuje trenera pracę i nie mam nic przeciwko trenerowi, tylko mam pretensje do trenera sztabu, który się wypowiadał w różnych słowach, jak do siebie, to mnie nie interesuje, ale nie chciałbym by żaden trener z ławki mówił źle do moich zawodników, bo to nie ich rola i mam prośbę do trenera, by zwrócił uwagę. Teraz jest dla nas bardzo ważne, by być razem, bo przegraliśmy pierwszy mecz u siebie i nie możemy tego potraktować jako jakiejś tragedii, tylko jako takiej solidnej lekcji na przyszłość. Żeby wygrać z pozycji wicelidera, z pozycji zespołu, gdzie oczekiwania są bardzo duże, to trzeba do tego dojrzeć, a my dzisiaj nie byliśmy na tyle dojrzali żeby tak zagrać, ale jest to etap, dopiero 12. kolejka, więc tych kolejek jest jeszcze bardzo dużo. Ja wierzę, że do takiego poziomu dojdziemy, że nawet będąc w roli faworyta, walcząc o wyższe miejsce w tabeli, będziemy z tych gier wychodzili zwycięzcy.
W następnej kolejce Stomil podejmie na własnym boisku rezerwy poznańskiego Lecha. Mecz zaplanowano na sobotę (1. października) na godz. 15. Już teraz można zakupić bilety na to spotkanie, szczegóły na stronie: https://www.stomilolsztyn.com/2022/09/22/sprzedaz-biletow-na-mecz-z-lechem-ii-poznan/
- Znicz Pruszków – Stomil Olsztyn 0:2 (0:1)
0:1 – Florek (38), 0:2 – Żwir (66)Stomil: Mądrzyk – Karlikowski (89 Kalisz), Szabaciuk, Tecław, Kubań, Maćkowiak – Spychała (76 Krawczun), Żwir (89 Szypulski), Caetano, Shibata – Florek (60 Kurbiel).