Od kilku dni w mediach społecznościowych udostępniany jest pewien post. Jego bohaterką jest pani Helena, mieszkanka Olsztyna, która dorabia do skromnej emerytury. Kobieta sprzedaje skarpety, apaszki i czapki, które sama dzierga.
Jedną parę wełnianych skarpet dzierga dwa dni, a zrobienie jednego szalika zajmuje jej nawet tydzień. Pani Helena sprzedaje przed “Niezapominajką” na olsztyńskim Zatorzu własnej roboty czapki, skarpety, apaszki i szaliki. Dzierga je w wolnym czasie. Kobietę można spotkać codziennie rano przy ul. Jagiellońskiej albo obok rynku przy ul. Kolejowej. Dziennie sprzedaje jedną, dwie rzeczy.
“Zaraz wszystko pokryje śnieg, więc dobrze, jakby ta kobieta mogła spędzić zimę spokojnie w domu, bez konieczności przesiadywania na ulicy, aby związać koniec z końcem. Pani nie chce jałmużny. Chce uczciwie sprzedać rękodzieła” – opisuje Gregory Pieniak, który opisał historię pani Heleny na Facebooku. Jego post udostępniło do tej pory ponad 120 osób.
Parę wełnianych skarpet pani Helena wycenia na 20 zł. Ceny może nie są niskie, ale internauci, którzy komentują post i zaopatrzyli się u mieszkanki Olsztyna, potwierdzają, że są ciepłe i ręcznie robione, więc warto je kupić.
Pani Helena dorabia do skromnej emerytury od kilku lat. – Znam tę panią. Mimo wielu dolegliwości, które ją trapią, pani Helena nie chce nawet słyszeć o zasiłkach. Zarabia, pracując, bo twierdzi, że tak powinno się robić – mówi nasza czytelniczka Katarzyna, która ostatnio kupiła u kobiety szalik.