W trakcie rekrutacji do Wyższego Seminarium Duchownego Hosianum w Olsztynie zgłosił się tylko jeden kandydat. Podczas naboru uzupełniającego było jeszcze gorzej – nie zgłosił się nikt. Można już mówić o kryzysie powołań.
Nauka w seminarium trwa sześć lat. Kandydat na duszpasterza otrzymuje w tym czasie duchowe wsparcie. Jednak w ostatnim czasie da się zaobserwować odpływ chętnych.
Podczas tegorocznej rekrutacji do olsztyńskiego Hosianum zgłosił się tylko jeden kandydat na księdza.
Pod koniec września zakończył się nabór uzupełniający. Było jeszcze gorzej – nie zgłosił się nikt.
Po raz ostatni, jeden kandydat przyszedł do Hosianum w 2019 roku (w rekrutacji uzupełniającej). Tak źle nie było nigdy. W czasach, gdy papieżem był Jan Paweł II, w olsztyńskim seminarium każdego roku przybywało kilkunastu młodych ludzi.
Zdaniem Piotra Kota, przewodniczącego Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych, młodzi ludzie na własne życzenie rezygnują z drogi duszpasterza.
– Czasami oceniają siebie za niegodnych lub niezdolnych do takiego życia. Za tym mogą kryć się trudne historie w przeszłości – brak odpowiednich wzorców w domu rodzinnym, wczesne uzależnienia, problemy osobowościowe a także zaburzenia tożsamości – mówi Kot.
Podobnego zdania jest ksiądz Hubert Tryk, rektor olsztyńskiego seminarium, który w maju, w liście do wiernych, wskazał, że spadek liczby powołań kapłańskich jest związany z kryzysem powołanych, którzy „z różnych przyczyn nie odpowiadają na Boże wezwanie”. Jego zdanie to głównie brak odwagi na to, aby poświęcić życie rodzinne.
Piotr Kot dodał, że kolejnym czynnikiem jest utrwalany negatywny obraz kościoła i kapłaństwa.
W Hosianum na Redykajnach kształci się 13 mężczyzn. Jest to zbyt mało, aby opłacało się na dłuższą metę utrzymywać placówkę.
Kryzys powołań widać także w innych miastach w Polsce. Seminaria zamknięto już m.in. w Bydgoszczy czy Kaliszu. Zagrożone zamknięciem są inne obiekty, w tym w Olsztynie, Białymstoku, Kielcach czy Szczecinie.
Nauka w seminarium trwa 6 lat.
