Kacper Małachowicz jest studentem Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Jest również osoba wysoko wrażliwą (w skrócie WWO). Jak odnaleźć się w świecie pełnym strachu i lęku oraz wyjść naprzeciw słabościom – by nie dać się pokonać? Odpowiedzi na te pytania szukała Karolina Rogóz-Namiotko.
– WWO to nie jest jednostka chorobowa, ale zespół specyficznych cech, które najlepiej diagnozować w procesie psychoterapii. Książki to tylko baza, która może pokierować nas na właściwe tory w zrozumieniu samego siebie.
– Dokładnie tak ja mówisz, wysoka wrażliwość to nie jest choroba ani psychiczne zaburzenie. Według amerykańskiego towarzystwa naukowego jest to neutralna cecha, czy nawet zespół cech charakterystycznych dla danej jednostki.
– Jakie cechy posiada osoba wysoko wrażliwa?
– Osoby WWO charakteryzuje zespół cech, które możemy w skrócie przyporządkować do każdej litery angielskiego wyrazu „does”.
D – depth of processing – głębia przetwarzania . Osoba wysoko wrażliwa głęboko przetwarza większość fragmentów rzeczywistości. Po każdym spotkaniu analizuje, czy dobrze coś powiedziała. Analizuje ludzi, wydarzenia i zjawiska, bo to jej daje poczucie kontroli i porządku. Dla WWO życie jest obrazem składającym się z wielu szczegółów, które non stop poddaje analizie, rozkłada na czynniki pierwsze i szuka między nimi relacji i zależności. Co też jest niebywale męczące i może doprowadzić do przestymulowania.
O – overstimulation – przestymulowanie. Osoby WWO bardzo mocno reagują na wydarzenia pozytywne i negatywne. Ilość bodźców, które otrzymujemy w ciągu dnia i które odbieramy na najwyższym poziomie własnej wrażliwości powodują ogromne zmęczenie, stąd stereotyp, że osoby wysoko wrażliwe są pesymistyczne i markotne. Jeżeli robi się coś z maksymalną intensywnością będąc dodatkowo na huśtawce emocjonalnej, to naturalnym jest, że w efekcie odpadamy szybciej niż inni.
E – emotional reactivity – reaktywność emocjonalna. Wrażliwcy mają bardzo intensywne reakcje emocjonalne. Są obdarzone głęboką empatią, odczuwają emocje innych, co ma wpływ również na ich samopoczucie. Tak samo mocno reagują na pozytywne jak i negatywne sytuacje. Od euforii po rozpacz.
S – sensing the subtle – wyczuwanie subtelności. Osoby WWO wyłapują niuanse z otoczenia. Są w stanie zauważyć szczegół, którego nie dostrzeże nikt inny. Można to porównać do okruszka, na który WWO zwróci uwagę, podczas gdy reszta nawet nie spojrzy w tę stronę. To oczywiście metafora, ale bardzo skupiamy się na tym co ktoś zrobił, co powiedział, jaki miał wyraz twarzy. Wrażliwcy mają bardzo mocną intuicję, która pomaga im w kontaktach interpersonalnych.
– Jesteś osobą WWO. Jak udało ci się to dostrzec i zrozumieć?
– Od dziecka byłem wyjątkowo nieśmiały. Nie lubię towarzystwa innych ludzi, nie lubię zmian i takiego intensywnego pędu, który jest momentami przytłaczający. Przez całe życie myślałem, że jestem dziwny, inny, nienormalny. Podejrzewałem u siebie depresje, nerwice i cały szereg innych zaburzeń psychicznych, co powodowało, że jeszcze bardziej się izolowałem. Przełomową chwilą był moment, w którym w moje ręce trafiła książka amerykańskiej terapeutki Elaine Aron „Wysoko wrażliwi”. To był rok 2019, a ja przeszukiwałem nowości w jednej z olsztyńskich księgarni. Zawsze interesowały mnie książki z dziedziny psychologii, a opis na tylnej części okładki zgadzał się z moim typem osobowości. Mimo wszelkich przesłanek, że powinienem ją kupić i przeczytać, odłożyłem ją na miejsce i wyszedłem z pustymi rękami. Kilka miesięcy później, jeszcze w tym samym roku dostałem ją na 20 urodziny. I to był ten moment, kiedy zacząłem oswajać się ze swoją wyjątkowością, a nie innością.
– Jak się wtedy czułeś, gdy się okazało, że jesteś osobą WWO?
– Ulgę i ciekawość. Oczywiście konsultowałem swoje spostrzeżenia ze specjalistą. W 2019 roku zacząłem swoją psychoterapię, którą kontynuuję do dziś. Trafiłem na wspaniałą specjalistkę, która wspaniale mnie poprowadziła, dzięki czemu, mimo lęku, byłem w stanie dokonać wielu znaczących zmian w moich życiu.
– Czyli dzięki psychoterapii i własnej samoświadomości byłeś w stanie rozwiązać te wszystkie „supły”?
– Droga do poznania siebie w moim przypadku i podejrzewam w przypadku wielu ludzi, była bardzo trudna. Nigdy nie pojawiłbym się na psychoterapii, gdyby nie trudne dla mnie doświadczenie, jakim był rozwód rodziców i utrata domu rodzinnego. Gdyby to się nie wydarzyło, to nadal wmawiałbym sobie, że jestem nieśmiały lub że mam depresję. Dużo na pewno zmieniła w moim postrzeganiu siebie książka Elaine Aron, no i oczywiście psychoterapia, która potwierdziła, że sobie tego nie wmawiam. Myśmy to naprawdę bardzo fachowo przeanalizowali. Psychoterapia rozwiązała wiele „supłów” w moim życiu, bo dzięki temu, wiem, że nie jestem wstydliwy, nieśmiały i lękliwy. Podjąłem decyzję o zmianie kierunku swoich studiów. Zrobiłem licencjat z lingwistyki w biznesie i planowałem kontynuować ten kierunek na magisterce, ale poszedłem inną drogą. Jeszcze rok temu na wiosnę, gdyby ktoś mi powiedział, że będę studiował dziennikarstwo, które wymaga od człowieka otwartości, śmiałości w nawiązywaniu kontaktów, łatwości w prowadzeniu rozmowy, tworzenia relacji, to bym go wyśmiał, bo to kompletnie nie pasowało do mojego stylu życia. Ale przełamałem się tworząc w 1 semestrze projekty na Youtube, które wymagają kontaktu z kamerą, co nie jest łatwe nawet gdy nie jest się WWO. Nauczyłem się przemawiać przed grupą, co już jest czystym szaleństwem, ale też się w tym odnajduję. Miałem do czynienia trochę z radiem i telewizją. Nasza rozmowa też jest dowodem na to, że osoby wysoko wrażliwe potrafią wyjść ze strefy komfortu i stawić czoło wyzwaniu. W tej chwili jestem w innym miejscu. Skończyłem 1 rok dziennikarstwa i już wiem, że nie będę musiał siedzieć sam jako językoznawca czy lingwista w książkach i przed wszystkimi uciekać.
– Zacząłeś swoją terapię przed pandemią. Czy ten okres mocno na ciebie wpłynął?
– Zdecydowanie tak. Byłem już w trakcie mojej psychoterapii i gdy nagle poczułem, że jestem gotowy na kontakty z innymi ludźmi, to nastąpił czas izolacji. Byłem zdruzgotany. Okazało się jednak, że rozmowy online są rewelacyjną formą łączności dla takich osób, jak ja. Łatwiej mi było powoli się otwierać na drugiego człowieka, który jest pod drugiej stronie ekranu, a niekoniecznie stoi obok. To była taka bezpieczna dla mnie strefa, która okazała się być idealnym przystankiem, by ze świata odludka, wejść w świat osób aktywnych już w realu. Jestem teraz na takim etapie swojego życia, gdzie nie odczuwam już lęku przed zmianą, ale też wiem, jak w ogóle radzić sobie z lękiem, ponieważ to też potrzebna emocja. Taktuję ją jako nowe otwarcie, które stanowi całkiem ciekawe wyzwanie, którego chętnie się podejmę.