Publikacja materiałów związanych z „aferą hejterską” poskutkowała oskarżeniem dziennikarzy o spreparowanie materiałów. Sędzia Maciej Nawacki uznał, że treści te miały go obciążać przed głosowaniem w Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i domaga się ścigania autorów.
Sędzia Nawacki w natarciu
Prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie zaprzecza, że uczestniczył w grupie dyskusyjnej, która miała ustalać strategię działań związaną z atakowaniem i oczernianiem sędziów sprzeciwiających się reformom sądownictwa wprowadzanym przez PiS.
- Od początku zaprzeczałem, że uczestniczyłem w tej grupie. Owszem, jestem aktywny w mediach społecznościowych, ale działam transparentnie. Wypowiedzi, które mi się przypisuje, zostały spreparowane lub podrobione. Za słowo się odpowiada – zapewnia Nawacki (Gazeta Wyborcza).
Sędzia Nawacki zgłosił do Prokuratury Krajowej zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w związku z ostatnimi publikacjami w Oko.Press oraz Onecie, według których olsztyński sędzia miał być autorem niektórych wypowiedzi z tzw. grupy hejterskiej. Nawacki zaprzecza również, jakoby miał się posługiwać cytatem z Pisma Świętego: „Właśnie do Kościoła i śpiewać psalm, że Pan miłuje Prawo i Sprawiedliwość”.
Zdaniem Nawackiego przytaczane słowa stanowią domniemaną korespondencję związaną z materiałem postępowania przygotowawczego, które trwa od 2019 r.
- Dlatego ujawnianie ich bez zgody prokuratury jest złamaniem prawa – twierdzi Nawacki.
Celowy atak
Zdaniem sędziego materiały zostały opublikowanie celowo tuż przed posiedzeniem Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, która miała głosować nad kandydaturami sędziów do kolejnej kadencji Krajowej Rady Sądownictwa.
Zdaniem Nawackiego, rozmowy z wymienionymi w materiałach sędziami miały wyłącznie charakter prywatny i służbowy.
- Rozmawiałem np. wielokrotnie z Tomaszem Szmydtem, ówczesnym dyrektorem w KRS, bo była to pierwsza osoba do kontaktu w sprawie awansów sędziowskich. Wymieniałem się też informacjami z sędziami Drajewiczem, Dudziczem, Wytrykowskim, Miterą, a nawet Mazurem. Nie poznałem natomiast nigdy np. sędziego Cichockiego – twiedzi sędzia Nawacki(GW).
- Jedynym probierzem jest moja pamięć. Trzeba jednak wiedzieć, że nie jestem ani podejrzanym, ani nawet świadkiem w postępowaniu dotyczącym „grupy hejterskiej”, a przynajmniej o niczym takim prokuratura mnie nie poinformowała – dodaje olsztyński sędzia.
Dobra zmiana w sądownictwie według PiS
Maciej Nawacki to sędzia, który kojarzy się z „dobrą zmianą” w sądownictwie. Oprócz „afery hejterskiej” związany jest z mnóstwem kontrowersji. Podczas rządów PiS szybko awansował, zostając m.in. prezesem Sądu Rejonowego w Olsztynie i członkiem KRS. Z sędzią Nawackim związana jest również kwestia jego wyboru do KRS, podczas którego okazało się, że na liście poparcia kandydatury do KRS widnieje również jego własny podpis. Z kolei przed przedłożeniem listy, aż czterech sędziów wycofało swoje poparcie, co oznaczało niespełnienie kryteriów przez Nawackiego. Uznał wtedy jednak, że ustawa nie przewiduje możliwości wycofania podpisu, a marszałek Sejmu nie uznał decyzji sędziów, co ostatecznie umożliwiło posłom wybór Nawackiego do KRS.
Do kolejnej kontrowersji doszło w listopadzie 2019 r. kiedy to Nawacki jako prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie zarządził zwolnienie Pawła Juszczyszyna, który jako pierwszy sędzia w Polsce powołał się na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej związany z upolitycznianiem sądów. Pomimo domagania się przywrócenia Juszczyszyna do pracy, Nawacki podarł wniosek przed kamerami. Prezes Sądu nie dostosował się również do wyroku, który nakazywał przywrócenie zwolnionego do pracy. Nawacki powołał się wtedy na wiążące go decyzje Izby Dyscyplinarnej.