“Wojna o gadżety” promocyjne ratusza. Burza w internecie

Nie milkną echa głośnego zakupu ratuszowych gadżetów promocyjnych. – Nie tylko ja mam problem z uchwyceniem ich związku z Olsztynem – napisał Piotr Wasyluk, z jednej z olsztyńskich firm branżowych. 

To miał być zwykły zakup gadżetów promocyjnych celu “uzupełnienia zasobów magazynowych”. Przypomnijmy, Biuro Promocji i Turystyki Urzędu Miasta zamówiło: butelki, drewniane jo-jo, latawce, worek, ręcznik i pelerynę przeciwdeszczową w rozmiarze uniwersalnym. Łącznie ma być ponad 4 tys. tych gadżetów, o wartości około 27,5 tys. zł. Portal Ukiel.info dodatkowo ustalił, że mają one być dostarczone pod koniec lipca, czyli w połowie sezonu turystycznego. W sieci zawrzało. Najpierw w jednym z lokalnych portali internetowych z zakupu próbował się tłumaczyć Krzysztof Otoliński, dyrektor Biura Promocji i Turystyki Urzędu Miasta. Wyszło to nieudolnie, bo pokazał brak polityki działania w kierowanej przez siebie jednostce. [KLIKNIJ ABY PRZECZYTAĆ]

Do sprawy odniósł się teraz Piotr Wasyluk z jednej z olsztyńskich firm branżowych. To pracownik naukowy UWM w Olsztynie, doktor nauk humanistycznych, specjalista i praktyk w zakresie projektowania usług oraz projektowania z wykorzystaniem trendów. Na promocyjnych zakupach Wasyluk nie zostawił suchej nitki. – Ostatnio znów zrobiło się głośno o promocji Olsztyna z powodu gadżetów promocyjnych. (…). Zainteresowały mnie bardzo – czytamy we wstępie wpisu Wasyluka w mediach społecznościowych. 

W dalszej części opisał, nawiązując do sytuacji w Olsztynie, z czym mu się kojarzą. Np. “worek vel plecak”. –  Plecak może się przydać do zbierania śmieci, których pełno w Olsztynie – napisał Wasyluk

Z czym kojarzy mu się butelka? – Przyda się, kiedy siedzi się w w korkach, a słońce grzeje niemiłosiernie przy dodatkowej pomocy betonu, który potęguje odczucie gorąca; no i drzew jest mniej – czytamy. 

Ale to nie koniec. – Peleryna w kulce – ciekawe, jak wyglądałaby na plecach speca od promocji; myślę, że pasowałby do czapki i worka vel plecaka

Wasyluk nie kryje irytacji działaniami ratuszowej promocji. – Prawdopodobnie nie tylko ja mam problem z uchwyceniem ich związku z Olsztynem. Zamawianie chińskiego plastikowego badziewia może być tanie, ale niestety ta taniość może być odebrana jako manifestacja miałkości strategii promocyjnych mojego miasta – twierdzi i dodaje: – Może zastanawiać, dlaczego miasta z takimi tradycjami, kulturą i zasobami turystycznymi nie stać na wymyślenie gadżetów, które rzeczywiście opowiadałyby o jego walorach? Które wzmacniałyby świadomość marki i budowały relacje z jej potencjalnymi odbiorcami.

Zdaniem Wasyluka, lepiej byłoby skorzystać z oferty lokalnych rękodzielników i wykorzystać ich produkty do promocji. – Przy okazji byłoby to wsparcie lokalnej przedsiębiorczości – zauważa. 

Wpis Wasyluka wywołał lawinę komentarzy. – Drewniane jo-jo zapewne jest z drewna z wyciętych drzew niegdyś rosnących przy olsztyńskich ulicach – napisała jedna z internautek.

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
wpDiscuz
Exit mobile version