Czy ona zostanie królową balu?

Na początku czuliśmy się może trochę nieswojo. No bo jak to tak – przecież wyglądam w niej głupio; nie do twarzy mi w niej; totalnie bez sensu; nie mogę oddychać!; ale mi w niej uszy odstają; a jak okulary parują!; ta gumka jakaś taka za bardzo obcisła…

Ale dzisiaj już chyba nikogo nie dziwi widok człowieka w maseczce ochronnej na ulicy, w autobusie, aptece czy sklepie. Nie dziwi, bo wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Chociaż kilka dni temu widziałem w sklepie dwóch obcokrajowców, którzy nie mieli ani maseczek na twarzach, ani rękawiczek na rękach. I nic sobie nie robili z jakiegoś tam koronawirusa, który zablokował całą Europę.

Grzecznie robili zakupy, nie krzyczeli, nie rozrabiali, nikogo nie obrażali, więc pracownicy i ochrona sklepu udawała (albo faktycznie nie zauważyła), że na twarzach i rękach tych panów ewidentnie czegoś brakuje. Widzieli to natomiast inni klienci, którzy omijali tych panów szerokim łukiem, dziwnie im się przy tym przyglądając. I w sumie nie ma się czemu dziwić – w tamtym czasie owych kilkunastu klientów uznawało tych panów za odmieńców albo nawet przybyszów z innej planety.

No, ale jednak 99% społeczeństwa jedzie dzisiaj na tym samym wózku. W przestrzeni publicznej (chociaż polskie prawo nie określa, czym jest miejsce publiczne) wyglądamy tak samo, a jedyna różnica jest taka, że taka maseczka ochronna może przybierać różne wzory, kolory. I powiedzieć, że dzisiaj maseczka jest modna, to nic nie powiedzieć. Dzisiaj maseczka jest stylowa, ba – jest trendy! Noś maski but make it fashion, jak mówią projektanci.

Rozmawiałem niedawno z kabareciarzem Dariuszem Kamysem. Przyznał, że tęskni za widownią, za sceną. Nie wiem, dlaczego, ale od razu wyobraziłem sobie widownię, która siedzi w jakiejś dużej sali koncertowej i śmieje się ze skeczów. W maseczkach ochronnych i czarnych rękawiczkach nitrylowych. Zaraz potem zobaczyłem widownię w teatrze, widzów w kinie, publiczność na koncercie, wiernych w kościele. Wszystkich widziałem w maskach.

Przesadzam? Być może. Co prawda mamy już coraz więcej luzu – otwarte galerie handlowe, w Olsztynie otwarte biblioteki, a w takiej Barcelonie o określonych godzinach można nawet rekreacyjnie wejść do morza (nie można jednak wypoczywać na plaży). Ale dzisiaj tak naprawdę nikt nie potrafi powiedzieć, kiedy ta cała pandemia się skończy. I jak będzie wyglądało nasze życie za miesiąc, rok, dwa czy pięć lat. Więc może to tytułowe pytanie wcale nie jest takie głupie? Wyobrażacie już sobie bal przebierańców albo bal sylwestrowy? Ja tak.

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
wpDiscuz
Exit mobile version