- Maciej Wąsik, kandydat Prawa i Sprawiedliwości (PiS) do Parlamentu Europejskiego, aktywnie broni swojego związku z regionami warmińsko-mazurskim i podlaskim, odpierając zarzuty o brak lokalnych korzeni.
- Wąsik był wcześniej skazany w związku z aferą gruntową z 2007 roku, lecz odrzuca oskarżenia, podkreślając, że Sąd Najwyższy unieważnił skutki prawne wyroku.
- Twierdzi, że jego kandydatura nie jest próbą uniknięcia odpowiedzialności prawnej, ale sposobem na dalsze służenie interesom Polski.
- Wybory do Parlamentu Europejskiego zaplanowano na 9 czerwca.
W ostatniej rozmowie w Porannych Pytaniach Radia Olsztyn, Maciej Wąsik, czołowy kandydat PiS w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego, podkreślał swoje silne związki z województwami warmińsko-mazurskim i podlaskim. Wąsik stara się udowodnić, że miano “spadochroniarza” jest mu niesłusznie przypisywane.
Odnosząc się do kontrowersji wokół afery gruntowej z 2007 roku, Wąsik podkreślił, że został prawomocnie skazany, ale Sąd Najwyższy stwierdził, że wyrok ten nie ma skutków prawnych, co pozwala mu nadal aktywnie uczestniczyć w życiu politycznym. Mimo to, zarzuty dotyczące tej afery ciążą na jego politycznym wizerunku, a afera ta była kiedyś prowokacją wymierzoną przeciwko wicepremierowi Andrzejowi Lepperowi, co skończyło się dymisją Leppera i rozwiązaniem koalicji rządzącej.
Wąsik zapewnia, że jego start w wyborach europejskich nie jest próbą ucieczki przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Zaznaczył, że jego celem jest obrona polskich interesów na arenie międzynarodowej, a jego doświadczenie polityczne jest atutem, który może przyczynić się do większego wsparcia dla PiS.
Marszałek Sejmu stwierdził, że skazanie Wąsika za udział w aferze gruntowej spowodowało formalne wygaśnięcie jego mandatu poselskiego, co jednak nie przeszkodziło mu w dalszym uczestnictwie w sejmowych głosowaniach. W kwietniu prokuratura postawiła mu zarzuty dotyczące bezprawnego udziału w posiedzeniu Sejmu.
Kontrowersje wokół Wąsika mogą wpłynąć na wyniki nadchodzących wyborów, ale sam zainteresowany uważa, że jego obecność na listach wyborczych mobilizuje elektorat i stanowi wartość dodaną dla partii.