Drogowcy tłumaczą, że przede wszystkim mają poprawiać bezpieczeństwo. A dokładnie zapobiegać przechodzeniu przez jezdnię w niedozwolonym miejscu. Władze miasta podkreślają też, że takich estetycznych płotków jest w Olsztynie coraz więcej. Moim zdaniem nowe barierki estetyczne nie są.
Drogowcy ustawili nowe wygrodzenie w trzech miejscach. 1: od skrzyżowania ul. Dworcowej z ul. Pstrowskiego w kierunku ul. Żołnierskiej. 2: od skrzyżowania ul. Dworcowej z ul. Żołnierską w kierunku al. Piłsudskiego. 3: w obrębie przystanku autobusowego przy ul. Pstrowskiego, naprzeciwko VI LO.
Miasto: estetyczne balustrady
– W ten sposób zastąpione zostało wysłużone wygrodzenie typu siatkowego – mówi Michał Koronowski z Zarządu Dróg, Zieleni i Transportu w Olsztynie.
Władze miasta podkreślają przy okazji, że “takich estetycznych płotków lub balustrad jest coraz więcej”. I dodają, że w niektórych miejscach nadal mamy do czynienia z wygrodzeniem starego typu. Ale to się zmienia. Do tej pory drogowcy zamontowali 140 metrów nowego wygrodzenia.
Ja: nie ma w tym estetyki
Nie podobają mi się nowe barierki. Te słynne, żółte (kilka słów o nich w dalszej części) również mi się nie podobały. Ale miały jakiś kolor. Te nowe są szare i smutne.
Lepsze byłyby już chyba drewniane słupki albo zieleń. Coś w stylu łąki kwietnej. A najlepiej, żeby nie było żadnych barier. Przypomnijmy sobie jednak, dlaczego się pojawiły. Wygrodzenie ma zapobiegać przechodzeniu przez jezdnię w niedozwolonym miejscu.
Barierki nie pojawiły się więc dla ozdoby. Ale dlatego, że my, mieszkańcy Olsztyna, przechodzimy w miejscach, gdzie przechodzić nie powinniśmy. Oczywiście – i na szczęście – nie wszyscy tak robią.
Trochę historii: zabezpieczenia typu olsztyńskiego
Pamiętamy tzw. zabezpieczenia typu olsztyńskiego. Ustawione na chodnikach, przy szkołach, szpitalach i skrzyżowaniach. Przez lata kłuły w oczy. I przez lata drogowcy tłumaczyli, że barierki są żółte, bo to najbardziej rzucający się w oczy kolor. Sęk w tym, że były stawiane również w miejscach, gdzie nie miało to żadnego sensu.
W 2014 roku, po licznych apelach społeczników i mieszkańców, żółte barierki zaczęły na szczęście znikać z miasta. Ale na tym nie kończył się ich żywot. Wiele z nich wykorzystywano jako materiał pod stojaki rowerowe. Mirosław Arczak – dzisiaj radny, a w 2014 roku olsztyński oficer rowerowy – mówił wtedy, że konstrukcje są bezpieczne i odpowiadają wymaganiom rowerzystów.
W 2018 roku żółte barierki nagle powróciły. Ustawiono je w okolicy zmodernizowanego kąpieliska nad jeziorem Skanda. Nie była to jednak sprawka drogowców, a wykonawcy inwestycji. Tyle tylko, że działał on na zlecenie miasta. Ratusz zapewnił wówczas, że barierki nie znikną (chodziło o bezpieczeństwo), ale zostaną przemalowane.
I znowu słowo kluczowe: bezpieczeństwo. Barierki nie pojawiły się w trakcie inwestycji, ale już po modernizacji plaży nad Skandą. Bo kierowcy parkowali swoje samochody w dziwnych miejscach. A to utrudniałoby przejazd służbom ratunkowym.
Zobacz również:
Olsztyński “samotniak” już nie straszy. Po remoncie zamieszkają tam zupełnie nowi lokatorzy
Lepsze płotki niż łąki kwietne
No tak łatwiej przejść przez płot niż żywopłot