W obwodzie kaliningradzkim już od jakiegoś czasu narasta panika spowodowana m.in. wysokimi cenami produktów, w tym żywności. Z pewnością w utrzymaniu dobrych nastrojów w społeczeństwie nie pomaga rosyjska propaganda. Mieszkańcy boją się, że NATO ich zaatakuje.
Rosyjska eksklawa, granicząca z Polską i Litwą – obwód kaliningradzki – to najbardziej europejska część Rosji.
Mieszkańcy Kaliningradu chętnie jeździli do Polski, m.in. do Olsztyna czy Elbląga, na zakupy. Nie szczędzili pieniędzy, zwłaszcza że w obwodzie niemal wszystko jest sprowadzane albo z zagranicy albo z pozostałej części Rosji.
Dlatego też, gdy tylko rozpoczęła się wojna w Ukrainie (od 24 lutego), a na Rosję nałożono sankcje, ceny wszystkich towarów w obwodzie drastycznie skoczyły w górę. Butelka Pepsi kosztuje już 13 zł, winogrona ponad 20 zł.
Największy pracodawca w regionie – Avtodor – zajmujący się montowaniem samochodów, w wyniku poniesionych strat, szuka nowego zajęcia dla swoich pracowników. Kaliningradczycy nie mają jak uciec, bo Polacy i Litwini nie wystawiają wiz.
Codziennie mieszkańcy są karmieni propagandą jakoby państwa NATO miały lada chwila zaatakować rosyjską eksklawę, na Bałtyku ma stacjonować duża flora państw zachodnich, a samoloty miałyby latać tuż przy granicy.
Gubernator Anton Alichanow stara się uspokoić ludzi.
– Wojsko NATO nie pojawi się w Kaliningradzie, bo nasz kraj od razu da na to asymetryczną odpowiedź. Dlatego nie sądzę, żeby ktokolwiek rozegrał takie gry z Rosją. Poza tym Flota Bałtycka strzeże naszych granic i sprzętu wojskowego. Wydaje mi się, że Europejczycy będą na tyle sprytni, by nie popełniać samobójstwa i nie atakować rosyjskiego regionu – przyznaje Alichanow w rozmowie z dziennikarką rosyjskiego dziennika „Izwiestia”.
Gubernator dodał, że natowskie lotnictwo nie kursuje tak często, jak na początku wojny (użył słów „operacja specjalna”).
Polski ekspert uważa, że to próba uspokojenia nastrojów społecznych.
– Wypowiedź gubernatora Obwodu Kaliningradzkiego stanowi formę uspokajania mieszkańców regionu, którzy prawdopodobnie zaczynają obawiać się o swój los. To skutek aktywności propagandowej Kremla, który kreuje obraz rzekomo zbliżającego się ataku – tłumaczy Michał Marek z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, autor monografii „Operacja Ukraina” (Wirtualna Polska).
Michał Marek zwraca uwagę, że prawdopodobnie mieszkańcy obwodu kaliningradzkiego, który jest okrążony przez państwa NATO, inaczej oceniają sytuacją międzynarodową niż mieszkańcy Moskwy, Jekaterynburga czy Tuwy. Jego zdaniem kaliningradczycy obawiają się izolacji, odcięcia od dostaw towarów czy właśnie bezpośredniego ataku ze strony państw zachodnich.