Sąd Rejonowy w Olsztynie przychylił się do wniosku prokuratora i zastosował tymczasowy areszt wobec Zygmunta D. Właściciel schroniska w Radysach jest podejrzany między innymi o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzętami.
Prokurator Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Północ zwrócił się do sądu z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania wobec Zygmunta D. Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy znęcania się ze szczególnym okrucieństwem nad zwierzętami. Drugi to posiadanie amunicji bez wymaganego zezwolenia.
Śledztwo jest na początkowym etapie
Sąd Rejonowy w Olsztynie przychylił się do wniosku prokuratora i zastosował wobec mężczyzny tymczasowy areszt na trzy miesiące. Postanowienie nie jest prawomocne.
Więcej o tej sprawie: Horror w schronisku. Psy z udarem słonecznym, jeden miał odgryzioną szczękę, inny dopiero co został zagryziony…
– Sąd podjął taką decyzję w celu zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania prokuratorskiego. Choć śledztwo jest na początkowym etapie, to jednak zebrany dotychczas materiał dowodowy w tej sprawie w ocenie Sądu wskazuje na duże prawdopodobieństwo, że podejrzany dopuścił się popełnienia zarzucanych mu czynów – informuje Olgierd Dąbrowski-Żegalski, rzecznik Sądu Okręgowego w Olsztynie.
I dodaje:
Potrzeba zastosowania wobec Zygmunta D. tymczasowego aresztowania wynika m.in. z obawy, że podejrzany, przebywając na wolności i mając świadomość realnej możliwości wymierzenia mu surowej kary (bezwzględnego pozbawienia wolności), może uciec lub ukryć się. Ponadto, istnieje również obawa, że Zygmunt D. mógłby podejmować próby bezprawnego wpływania na treść zeznań osób, które występują w tej sprawie w charakterze świadków.
Największa akcja w Polsce
Zygmunt D. jest właścicielem schroniska dla zwierząt w Radysach w gminie Biała Piska. W czwartek 18 czerwca interweniowali tam obrońcy praw zwierząt, policjanci, technicy kryminalistyki, lekarze weterynarii, funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej i prokurator. W sumie zaangażowanych było kilkadziesiąt osób.
Uratowano 70 psów i jednego kota. Zwierzęta żyły w okrutnych warunkach. Jeden z psów miał odgryziony fragment szczęki, inny odgryziony ogon. Służby zajmowały się też psem, który miał gorączkę – ponad 40 stopni, był w stanie agonalnym. Były też psy z chorobami zakaźnymi: parwowirozą i nosówką.
Zwierzęta były wykończone, spragnione. Wiele z nich potrzebowało kroplówki i leków. Jeden ze szczeniaków z parwowirozą był w bardzo złym stanie. Z kolei uratowany kot miał przetoki i rany na łapach, na których były też ropnie. Znaleziono ponadto dwa martwe psy.
Myślę,że ten “, człowiek’ma problem ze sobą.Zadna normalną osoba,do takich sytuacji by nie dopuściła
Ten problem nazywa się… chciwość. W końcu kasował od gmin niemałą kasę za zajmowanie się bezdomnymi zwierzętami…
Zdychaj bydlaku w pudle A dupa twoja niechaj peka codziennie