Stomil znów to zrobił i wygrał w doliczonym czasie gry

Stomil Olsztyn wygrał trzecie spotkanie z rzędu i po raz trzeci zgarnął komplet punktów trafiając do bramki rywali w ostatniej minucie meczu. Olsztynianie pokonali 3:2 Radunię Stężyca a gola na wagę trzech punktów strzelił Werick Caetano.

Stomil znów dostarczył swoim fanom niesamowitych emocji. Świetna pierwsza połowa, złe momenty w drugiej i wspaniały happy end w doliczonym czasie gry spowodowały, że emocji przy Piłsudskiego nie zabrakło. Trener Grabowski nie mógł skorzystać w tym spotkaniu z pauzującego za kartki Dawida Kalisza i kontuzjowanego Mateusza Maćkowiaka.

Olsztynianie zmotywowani ostatnimi dokonaniami bardzo dobrze weszli w mecz i po niespełna 20 minutach prowadzili 2:0. Najpierw w 14. minucie Shun Shibata dośrodkowywał z rzutu wolnego, Hubert Krawczun srzelał głowa, ale trafił w poprzeczke. Najprzyjemniej w polu karnym zachował się Maciej Spychała i z bliska wepchnął piłkę do bramki bronionej przez Kacpra Tułowieckiego. Stomil nie zwalniał, dalej atakował, a po dobrym prostopadłym zagraniu Karola Żwira w szesnastkę gości wpadł Filip Wójcik, został sfaulowany i sędzia podyktował rzut karny. Na gola jedenastkę zamienił niezawodny Jakub Tecław, który trafił w tym sezonie po raz ósmy. Do końca pierwszej części gry trwała wymiana ciosów, obie drużyny atakowały, ale wynik się nie zmienił.

Po przerwie trener gości Sebastian Letniowski dokonał korekt w ustawieniu, a Stomil za bardzo cofnął się oddając inicjatywę. Spowodowało to napór Raduni i dwie bramki w odstępie kilku minut. Bartosz Waleńcik, rozgrywający bardzo dobre zawody popełnił błąd i faulował rywala we własnym polu karnym. Rzut karny pewnie wykorzystał w 59. minucie Jakub Letniowski i goście złapali kontakt. Dalej mieli inicjatywę, dalej  śmiało atakowali, co opłaciło im się w 63. minucie kiedy bardzo ładnym uderzeniem popisał się były zawodnik Stomilu Wojciech Łuczak i doprowadził do wyrównania.

Trener Grabowski także dokonał korekt, wpuścił na boisko Michała Karlikowskiego, Bartosza Florka i Sebastiana Szypulskiego. Olsztynianie odzyskali rezon, ale nie potrafili sforsować dobrze funkcjonującej obrony gości. Radunia też nie chciała rezygnować, poczuła szansę na odniesienie zwycięstwa i była bardzo blisko. W 81. minucie wprowadzony w drugiej połowie Eryk Sobków znalazł się w idealnej sytuacji, na szczęście po jego strzale głową piłka obiła tylko słupek bramki Jakuba Mądrzyka. Stomil pokazał ponownie, że gra się do ostatniego gwizdka. Próbował Piotr Kurbiel, próbował Karlikowski i Wójcik, piłka jednak nie chciała wpadać do bramki. W ostatniej akcji meczu dobre podanie z lewej strony od Karlikowskiego dostał Werick Caetano, znalazł miejsce do strzału i przepięknym, technicznym uderzeniem umieścił piłkę w samym okienku bramki gości i wprawił publiczność przy Piłsudskiego w niekłamaną euforię.

Wygrana z Radunią skończyła pierwszą rundę tego sezonu, po której Stomil uplasował się na szóstym, barażowym miejscu w tabeli, z dorobkiem 27 punktów.

Powiedzieli po meczu:

Sebastian Letniowski, trener Raduni:
– Jak zrelacjonować mecz, który praktycznie cały ma się pod kontrola, a znów się przegrywa w ostatnich minutach. Ciężko nawet cokolwiek powiedzieć. Cały czas robimy te same błędy, nie wyciągamy wniosków, nie wiem skąd się bierze ten brak koncentracji w końcówkach, brak myślenia, być może zmęczenie odcina niektórym myślenie. Wyszliśmy dziś mocno okrojonym składzie, ale to nie zmienia faktu, że tego meczu nie mogliśmy przegrać, bo był nie do przegrania. Piłka nie zawsze jest sprawiedliwa i taka nie była dzisiaj. Mieliśmy sytuację na 3:2, słupek po główce Eryka Sobkowa i to mogło zamknąć ten mecz. Z drugiej strony, kolejny mecz gdzie w doliczonym czasie gry przeciwnicy mają dwie sytuacje stuprocentowe. Wiemy dobrze, że cierpimy w tym roku strasznie, że co nie kopnie przeciwnik to jest w naszej bramce i dalej takie zachowania, powiem przysłowiowo, frajerskie nam się przydarzają. Na pewno na odprawie mówiliśmy o trzech rzeczach, jeśli chodzi o Stomil. O rzutach karnych, że mają dużo – zrobiliśmy rzut karny. O rzutach wolnych z przedpola, że silny stały fragment gry – bezsensowny rzut wolny i tracimy bramkę, oraz o końcówkach meczów, ze w ostatnich meczach Stomil wszystko strzela w końcówkach – też nam strzelili w końcówce. Albo nie słuchamy, może niektórzy nie dorośli, żeby grać na poziomie centralnym w drugiej lidze. Zmiany dzisiaj mieliśmy jakie mieliśmy, szybka kontuzja Maćka Orłowskiego i kadrowo rzeczywiście posypaliśmy się mocno, dużo kartek ostatnio i ciężko coś powiedzieć. W 17 przyjechaliśmy, w tym sami młodzieżowcy praktycznie na ławce i wyszło jak wyszło. Zadowolony jestem z wielu fragmentów gry, bo praktycznie większość meczu mieliśmy inicjatywę, mieliśmy w drugiej połowie mnóstwo sytuacji, ale niestety było to za mało żeby wywieźć chociażby remis z trudnego terenu i wracamy, trzeba pracować dalej. 

Szymon Grabowski, trener Stomilu:
– To bardzo ważne zwycięstwo w kontekście tego, co zrobiliśmy dotychczas i oczywiście tego co jeszcze przed nami, bo zdawaliśmy sobie, sprawę z tego, że jest to ostatni mecz rundy i chcieliśmy do niego podejść jakby to był rzeczywiście ostatni nasz mecz w tym roku. Myślę, że to się udało. Bardzo dobrze weszliśmy w to spotkanie, to o co mi chodziło, że chcieliśmy dominować piłkarsko nad przeciwnikiem wychodziło bardzo fajnie i z tego też była ta przewaga w postaci dwóch zdobytych bramek. Można powiedzieć, że jak nie od tego momentu, to od momentu rozpoczęcia drugiej połowy, zbytnio cofnęliśmy się na własną połowę i oddaliśmy pole przeciwnikowi. Trzeba powiedzieć, że ta kontrola nad spotkaniem, która była od pierwszej minuty, została troszeczkę zachwiana, albo nawet utracona. Stąd przewaga rywali w polu. Niestety nasze znów niedokładności z tyłu, czy błędne decyzje, okazywały się dla przeciwników bardzo pomocne, bo pomagaliśmy przy obu bramkach, zarówno przy rzucie karnym, jak i przy bramce drugiej. mamy na pewno tutaj dużo za uszami. Niemniej jednak znowu trzeba pogratulować i pochwalić tych chłopaków, którzy cały czas mieli z tyłu głowy to, nad czym pracujemy na treningach, to o czym rozmawiamy. Mieli z tyłu głowy to, co zrobili w ostatnich dwóch spotkaniach. Bardzo fajnie w tym cięższym momencie próbowaliśmy się budować na nowo i stwarzać te sytuacje czy wracać do gry, bo to dawało nam jeszcze więcej pewności. Gdyby ostatnie podanie Karola Żwira w końcówce było dokładniejsze, można by było pokusić się o bramkę już wcześniej. Też pamiętamy, że troszeczkę szczęścia przy uderzeniu Raduni w słupek mieliśmy, ale to jednak my znowu zasłużyliśmy na to zwycięstwo, bo jednak to my byliśmy cierpliwi, przez większość meczu bardziej pracowici w defensywie, a w ofensywie wykorzystaliśmy nasz potencjał. Fajnie, że indywidualną akcją Wericka skończyliśmy ten mecz. Myślę, że znowu kibice, którzy przyszli muszą być zadowoleni, a ci co wyszli przed dziewięćdziesiątą którąś minutą mają czego żałować. 

Kolejne spotkanie Stomil zagra w poniedziałek (7. listopada). O godzinie 18:15 podejmie na własnym boisku lidera eWinner 2. Ligi Kotwicę Kołobrzeg. 

  • Stomil Olsztyn – Radunia Stężyca 3:2 (2:0)

1:0 – Spychała (14), 2:0 – Tecław (17 k), 2:1 – Letniowski (59 k), 2:2 – Łuczak (63), 3:2 – Caetano (93).Stomil: Mądrzyk – Wójcik, Kośmicki (82 Szabaciuk), Tecław, Waleńcik, Żwir – Krawczun (67 Florek), Spychała (62 Karlikowski), Shibata, Caetano – Kurbiel (82 Szypulski).

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
wpDiscuz
Exit mobile version