Sprawa ukraińskich uchodźców okiem eksperta Uniwersytetu Warszawskiego

Aktualny konflikt w Ukrainie doprowadził do jednego z największych kryzysów humanitarnych w powojennej Europie. Ogromna fala uchodźców jaka w ostatnim miesiącu napłynęła do Polski (a mowa już o ponad 2 mln), co stawia przed nami ogromne wyzwania,  jak i niesie szanse, z których nasze społeczeństwo może skorzystać. O odpowiedzi na te pytania poprosiliśmy dr. hab. Mariolę Racław – z Zakładu Socjologicznych Analiz Polityk Publicznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Polska jest krajem docelowym dla uchodźców?

W ocenie Profesor Racław wielu ukraińskich uchodźców przejeżdża przez nasz kraj tranzytem na zachód, co nie zmienia jednak faktu, że zdecydowana większość wybrała nasz kraj jako miejsce docelowe. Również społeczeństwa zachodnie nie są do końca przekonane o przyjmowaniu dużych ilości uchodźców. Często brakuje tam woli politycznej jak i dużo ważniejszej woli społecznej obywateli. Wielu mężczyzn pracujących w Polsce przed wojną sprowadziło swoje rodziny, a sami często wrócili bronić ojczyzny. Skutkuje to specyficzną strukturą społeczną uchodźców, gdzie ogromną większością są kobiety oraz dzieci. 

Jesteśmy przygotowani na długofalową pomoc?

Zapytaliśmy czy usługi publiczne takie jak szkoły czy szpitale są odpowiednio przygotowane oraz czy będą wydolne w obliczu pojawienia się dodatkowych 2 mln osób. Profesor Racław uważa, że pierwszy test z pomocy został przez Polaków zdany. Chętnie pomagają zupełnie obcym osobom zapraszając ich do domów czy pomagając w inny sposób. Inaczej sprawa ma się z drugim testem jakim jest wytrwanie w tym niesieniu pomocy oraz państwowym ustrukturyzowaniu pomocy, jak i zapewnieniu ustawowych praw dla naszych gości. Panią Profesor niepokoi wpływ traum jaki przeszli uchodźcy, na przyjmujących ich gospodarzy. Łączenie się w bólu i zmęczenie psychiczne będą narastać a zakumulowane chęci pomocy i dobrej woli z czasem mogą coraz bardziej słabnąć. Jeżeli chodzi o usługi publiczne w postaci szpitali czy szkół to Profesor Racław widzi tu szansę dla tych instytucji. Są to miejsca w których może pracować w przyszłości spory odsetek ukraińskich kobiet, co pozwoli i uniezależnić się finansowo osobom podejmującym tam pracę jaki i zasypanie dziur kadrowych, które od wielu lat nękają te instytucje. 

Szczególna sytuacja ukraińskich dzieci

Niezwykle istotna w ocenie Profesor Racław jest sytuacja dzieci, które często są niewidoczne przez system polityk publicznych, lecz są niezwykle widoczne w swojej odmienności. Bardzo dobrymi inicjatywami są np. filmy i bajki w języku ukraińskim pozwalające zachować swoją kulturę naszym gościom. Zaznaczyła również możliwość zatrudniania ukraińskich kobiet (często znające język polski) w roli asystentek kulturowych, które po przeszkoleniu mogłyby pracować w szkołach czy domach kultury i wspierać ukraińskie dzieci w budowaniu i podtrzymywaniu swojej tożsamości kulturowej jaki i zapewnieniu innych potrzeb niż edukacja czy podstawowe warunki bytowania tych dzieci. 

Koniec wojny będzie wielkim powrotem Ukraińców do ojczyzny

Ciekawiło nas również, jaka liczba uchodźców może z nami zostać na stałe po wojnie. Profesor Racław nie zna odpowiedzi na to pytanie, lecz nikt nie jest wstanie przewidzieć jak sytuacja się potoczy. Zauważa, że obecnie ma miejsce ogromny zryw patriotyzmu wśród Ukraińców. Przytacza historię kobiety, która podczas rozmowy z mężem uspokajała go, że u nich w Polsce jest wszystko dobrze, a on sam ma skupić się na walce. Pokazuje to zaangażowanie i przywiązanie zarówno mężczyzn jak i kobiet. Po wojnie z powodu silnego poczucia obowiązku wielu może powrócić do ojczyzny, by odbudować swoje domy i miasta bestialsko zniszczone przez rosyjskiego agresora. Również zwraca uwagę na sentymentalną migrację, występującą u starszych osób, a przejawiającą się chęcią powrotu do ojczyzny by tam odejść na wieczny odpoczynek. Sytuacja zależna będzie od ewentualnego zakończenia wojny oraz na jakich warunkach będzie to miało miejsce. Możliwym jest, że więcej uchodźców może zostać na stałe, jeżeli dojdzie do aneksji jakieś części Ukrainy. W ocenie Profesor Racław obecnie jest za wcześnie na takie dywagacje, a liczba zmiennych jest zbyt duża by skutecznie przewidzieć przyszłość. Jest jednak zdania, że z pewnością jakaś cześć zostanie u nas na stałe. 

Dlaczego tak chętnie i ciepło nie przyjmowaliśmy migrantów z bliskiego wschodu

Ostatnim zagadnieniem o jakie spytaliśmy Panią Profesor była różnica w podejściu rządu jak i samych obywateli pomiędzy przyjmowaniem uchodźców z bliskiego wschodu oraz Ukraińców.  Profesor Racław przywołuje w tej kwestii pojęcie sepizacji. Polega to na przemilczeniu lub unieważnieniu danego problemu z racji tego, że nas nie dotyczy. Taki zabieg był stosowany wobec migrantów z czasu wielkiego kryzysu migracyjnego jak i ostatnich wydarzeń na granicy Białoruskiej. Trudno jest się Polakowi identyfikować z osobą z innego kręgu kulturowego, innej wiary jak i z kraju tak odległego od naszych granic. Łatwo było w tych sytuacjach odciąć się od problemu, ignorować go czy nawet negować. Inaczej sprawa ma się z Ukraińcami, gdyż konflikt, przez który są zmuszeniu opuścić swój kraj jest bezpośrednio za naszą granicą. Oni sami są nam zdecydowani bliżsi kulturowo jak i etnicznie, dlatego łatwiej jest nam się utożsamić z nimi oraz okazać współczucie jak i pomoc.

Najważniejszy egzamin dla Polaków

Profesor Racław podsumowując, zwróciła kolejny raz uwagę na drugi test jaki Polacy będą musieli zdać podczas tego kryzysu migracyjnego. Po pierwszej fali pomocy i serdeczności, przychodzi czas na systemowe rozwiązania oraz wytrwałość w niesieniu dalszej pomocy przez zwykłych Polaków. Porażką będzie, jeżeli w debacie publicznej zaczną pojawiać się hasła sterytypizujące Ukraińców. Niestety już w przestrzeni publicznej słychać negatywne hasła, które nie wróżą pomyślnemu zdaniu tego trudnego testu. Musimy wytrwać w tym trudnym czasie tak samo jak nasi ukraińscy sąsiedzi.

Sven Klein, Uniwersytet Warszawski

Subscribe
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
wpDiscuz
Exit mobile version